Gdy zaczynają się wczasy zawsze jest ten pierwszy raz, kiedy w nowiuteńkim kostiumie idziesz na plażę. Prawdopodobnie zakrywa on znacznie większe połacie ciała, niż ten z ubiegłego roku. Nieważne.
Szczęśliwa brodzisz po kostki w żółciutkim piasku i cóż widzisz, jak okiem sięgnąć, po sam nieskalany horyzont? Że jesteś jedyną, która zaczęła turnus właśnie dzisiaj! Inne zrobiły to tydzień, może miesiąc, albo nawet rok temu!...
Każdy jest opalony, jakby wpadł tu na króciutkie międzylądowanie, po prostu, żeby się trochę ochłodzić, bo tak piekielnie gorąco na Hawajach, a na Malediwach też pewnie będzie upalnie. Tylko ty jedna spędziłaś ostatnie pół roku na Grenlandii. A na dodatek wyglądasz, jakbyś tam przez ostatnie trzy miesiące bez przerwy sprzątała piwnicę!
I gdy oni wszyscy i tak są już opaleni, ich ciała jeszcze dodatkowo chłoną światło jak gąbka! Za to od ciebie wszystkie promienie się odbijają, bo jesteś blada jak ściana!
To bzdura, no nie?! Powinno być dokładnie odwrotnie! Wyobraźcie sobie, że rządzi tym nawet jakieś prawo fizyczne. Wymyślił je chyba idiota! Właśnie z tego powodu nigdy nie lubiłam fizyki.